Wszystko za sprawą najbliższej rodziny żony pana Sławomira, która przed laty zaczęła zbierać figurki do szopki.
- Jednak tak naprawdę szopkę zaczął rozbudowywać wujek mojej żony Marian Gajda. Z czasem, jak się szopka rozrastała, około 30 lat temu, na ekspozycję przeznaczył jeden z pokoi w domu w Korczynie - opowiada Sławomir Zając.

Z pomocą sąsiada wykonał mechanizm elektryczny, dzięki któremu część postaci się porusza. Szopka jest też oświetlona.
- Wujek nie miał wykształcenia plastycznego. Był samoukiem i jak powtarzał: "robił to nie na pokaz, a dla Jezusa". Myślę, że to jego dzieło warto pokazać dalej. Teraz szopki są może i ładniejsze, ale ta ma swój niepowtarzalny urok i historię - dodaje Sławomir Zając, który opiekuje się szopką i dba, aby wszystko "chodziło w niej jak w zegarku".